Łyżeczki, kiedyś posrebrzane, chyba niemieckie.
Nikt z mej najbliższej rodziny – niewielka ona – nie jeździł na ziemie tzw. odzyskane w celach szabrowania; ale po Babci ostała mi się (choć to nie jest jedna z tych) łyżeczka z napisem „Bahnhof Breslau”. A po ojcu chrzestnym, niewidomym, który z racji – o ile mi wiadomo – wielkiej łaskawości nowej władzy nie wylądował po 1945 w wiezieniu (albo i gorzej); a tylko został zachęcony do przeniesienia się z Warszawy do Elbląga, na parę lat – miałem, w dzieciństwie, ręcznik biały, bawełniany z czerwonym pasem po środku – a na nim świecił dumny i też biały napis „Kriegsmarine” (podobny jest tam. Zabierałem go chętnie na wszelkie kolonie i do sanatoriów; a koledzy mi zazdrościli. Czego teraz żałuję, gdyż po wielu latach (był bardzo dobrej jakości, wiadomo) się zużył i zniszczył. A dziś byłby ozdobą „Przedmiotów”…
„…a koledzy mi zazdrościli”.
ech, Lans od Małego, i tak zostało.
niestety, gdy dorosłem — Koledzy okazali się Piękniejsi, Bogatsi & Młodsi…